-Alex,o co chodziło?Bo nie dokończyłeś
-Chciałem cię tylko przeprosić za wczoraj
-No ale powiedziałeś ,,Bo wiesz ty mi...''no i nad jechał autobus i nie dokończyłeś
-To już nie ważne...-Powiedział Alex
-Dla mnie tak
-Mówie że o nic-Powiedział prawię krzyczać
-No okej-Powiedziałąm z łzami w oczach ,jak on to zrobić ja do niego normalnie mówie a on się wydziera na cały autobus,mówiłąm Martyna miłość boli,obróciłem się i zaczełam szukać Wiktori,po kilku sekundach rozgladania się znalazłąm ja stojącą z Leonem,szybko do niech podeszłam
-Hej-Powiedziałam przytulajać do leona
-Hej-Powiedział uśmiechnięty Leon
- Czemu misiu masz łzy w oczach?
Alex
Ja to jestem debilem kurwa ona ma prze ze mną łzy w oczach,kurwa musze ją przeprosić i jej to powiedzieć do miałem na ty jebanym przystanku
Martyna
-To przez Alex'sa bo wczoraj on mnie prawie pocałował ale moja mama weszła do pokoju,i on zaczoł mnie przepraszać i wyszedł,a dziś zaczął mnie przepraszać i powiedział coś takiego,,Bo wiesz ty mi..''
-Ty się z nim prawie pocałowałać wczoraj a ja dopiero teraz wiem matko sis nie grzecznie-Powiedział uśmuechnięta Wiktoria
-Matko on pewnie teraz cisnie za mnie bekę
-Alex taki nie jest on chciał ci pewnie powiedzać że się w tobie zakochał-Powiedział uśmiechnięty Leon
-Nie na pewno nie to dlaczego kilka sekund temu się na mnie wydarł?
-Co on zrobił?-Powiedział zdziwony Leon
-Wydarł się na mnię
-Matko odwala mu ide z nim pogadać okej?
-Jak chcesz
-Za chwilę wracam
-Może nie teraz bo za chwile wychodzimy
-No dobra po szkole z nim pogadam
-A wy co wczoraj robiliście?
-Ogladaliśmy filmy
-Yhym..to fajnie to chociaż w spedziliśćie fajny dzień
-Przestań już smutać...ja siobie z nim wszystko wyjasnie..-Leon stanął na wpros mnie i mnie przytulił
Alex
I w tym momecie zrozumiałem to ze ona do mnie nic nie czuje tylko do Leona,matko....po chwili autobus się zatrzymał ja z niego wysiadłem,wyciagłem suchawki z kieszeni i włączyłem moją ulubioną muzykę
Po kilku minutach byłem pod szkołą...
Martyna
Do szkoły doszłam z Wiktorią i Leonem....lekcje przebiegły jakoś tak szybko......Do domu musze isć sama bo Wiktoria szła do Leona matko oni tak do siebie pasują
Matko nie moge przestać myśleć też o Alex'sie...Martynka pamietaj że wszyscy chłopacy są tacy sami tak prawda... kiedyś Bóg ześle i twojego anioła sturza tylko takiego na ziemi chociaż już ci zesłał Wiktorię..
Dobra nie myśl o nim bo chyba umrze...nawet nie wiem jak i kiedy doszał pod przystanek na którym już czekał Alex na autobus...I jak tu Boże o nim nie myśleć,może do mnie podejdzie uśmiechłam się sama do siebie,spojrzałam w dół i zaczełam myślec co zjem na obiad i zobaczyłąm podnosłam wzrok i zobaczyłam smutnego Alex'sa
-Przepraszam..wiem jestem największym debile na całym świece..Przepraszam-Poszedł do mnie bliże i mnie przytulił...
- Okej-Spojrzałam w góre by zobaczyć i po moim policzku popłyneła jedna łza
-To prze ze mnie
-Tak troche
-Przepraszam...już nigdy prze ze mnę nie bedziesz płakać,obiecuje
-Nie obiecuj tego czego nie jesteś wstanie dotrzymać
-Musze ci to wszystko wynagrodzić...Może chcesz ze mną pójść do kina?
-No okej,o której?
-Około 19?
-Nom-w tym momecie przyjechał autobus Alex chwycił mnie za reke jak byli byśmy parą,ale chyba nią nie jesteśmy NIE?!!!Zajeliśmy dwa ostnię miejsca styłu,po chwili byliśmy już na miejscu wstaliśmy a Alex mnie znowu zabrał za rekę matko ''Helena mam zawał''
-Musze już iść ...pa misiu-Dał mi buziaka w policzek podwrócił się i poszedł ''HELENA MAM ZAWAŁ'' szybkim krokiem poszłam kierowałam się w strone domu całą droge myśłąłam co się tam staneło XD
Wiktoria
Okazało się że po nas przyjedze tata Leona a Martynka musi iść sama,przez całą drogę rozmawiałam z tatą Leona bardzo miły człowiek...po kilku minutach byliśmy na miejscu,tata Leona szybo biegł po papiery na ważne spotanie
-Co chcemy na obiad?
-Nic bo nie jestem głodna
-Przestań w szkole nic,to co chcesz
-Nie wiem
-Może zamówimy pizze?
-Nom,jak chcesz-Leon zabrał mnie za rękę i wprowadził do domu
-Łooo ale ładny dom
-Twój ładnieszy-Powiedział uśmiechnięty Leon
-Nie
-Tak,jaką chcesz pizze
-Hawajską
-Okej-Leon chwycił za telefon wybrał numer pizzerni,i to kilku sekundach przestał już rozmawiać z pane
-Ciekawe co robi teraz Martyna,boje się o nią
-Dlaczego?Przeciesz jest mądra dziewczyną
-No ja nie wiem,ona się czasmi -Matko przeciesz nie miałam nikomu mówić..Ona mnie zabije
-Ona się czasami...CO ONA??!!!
-Leon..nie moge ci powiedzięć
-Powiedz boje się o nią
-Ona się czasmi tnę
-COOOO?!!
-Nom
-Trzeba jej pomóc
-Cały czas jej pomagam...ale ona jest nie przewidywalna-Ktoś zadzwonił,Leon poszedł otworzyć zapłacył zabrał pizze położył ja w jadalni,
-Wiktoria mogła byś wyciągnąć dwa telerze i dwie szklaznki?
-Tak tylko gdzie są?
-W górnej szafce-otwarłąm ją wyjełam potrzebne rzeczy i położyłam je na stole w jadalni,Leon podszedł do loduwki i wyjął z niej cocalowe,usiadł na wtrost mnie i zaczeliśmy jeść,ja zjadłam jedną a Leon aż trzy
-Odłożysz szklanki do zlewu?A ja odłożę tależę
-Okej
-Muszę iść do toalety
-Okej
-Za chwile wracam
-Okej-Usiadłam sobie na sofie i sprawdałąm fb,gdzie on jest nie ma go 15 min,podeszłam do drzwi,i uśłyszałam jak by ktoś żygał
-Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee-Usłyszałam z łazienki
-Leon,co jest?...Leon otwieraj jak nie to te jebane drzwi wyważe...1....2......3-Mocno udeżyłąm w drzwi aż się wyważyły,Leon'a ja klęczy przed toaletą
-Leon co ty tu robiłeś?.......
-Yhym..to fajnie to chociaż w spedziliśćie fajny dzień
-Przestań już smutać...ja siobie z nim wszystko wyjasnie..-Leon stanął na wpros mnie i mnie przytulił
Alex
I w tym momecie zrozumiałem to ze ona do mnie nic nie czuje tylko do Leona,matko....po chwili autobus się zatrzymał ja z niego wysiadłem,wyciagłem suchawki z kieszeni i włączyłem moją ulubioną muzykę
Po kilku minutach byłem pod szkołą...
Martyna
Do szkoły doszłam z Wiktorią i Leonem....lekcje przebiegły jakoś tak szybko......Do domu musze isć sama bo Wiktoria szła do Leona matko oni tak do siebie pasują
Matko nie moge przestać myśleć też o Alex'sie...Martynka pamietaj że wszyscy chłopacy są tacy sami tak prawda... kiedyś Bóg ześle i twojego anioła sturza tylko takiego na ziemi chociaż już ci zesłał Wiktorię..
Dobra nie myśl o nim bo chyba umrze...nawet nie wiem jak i kiedy doszał pod przystanek na którym już czekał Alex na autobus...I jak tu Boże o nim nie myśleć,może do mnie podejdzie uśmiechłam się sama do siebie,spojrzałam w dół i zaczełam myślec co zjem na obiad i zobaczyłąm podnosłam wzrok i zobaczyłam smutnego Alex'sa
-Przepraszam..wiem jestem największym debile na całym świece..Przepraszam-Poszedł do mnie bliże i mnie przytulił...
- Okej-Spojrzałam w góre by zobaczyć i po moim policzku popłyneła jedna łza
-To prze ze mnie
-Tak troche
-Przepraszam...już nigdy prze ze mnę nie bedziesz płakać,obiecuje
-Nie obiecuj tego czego nie jesteś wstanie dotrzymać
-Musze ci to wszystko wynagrodzić...Może chcesz ze mną pójść do kina?
-No okej,o której?
-Około 19?
-Nom-w tym momecie przyjechał autobus Alex chwycił mnie za reke jak byli byśmy parą,ale chyba nią nie jesteśmy NIE?!!!Zajeliśmy dwa ostnię miejsca styłu,po chwili byliśmy już na miejscu wstaliśmy a Alex mnie znowu zabrał za rekę matko ''Helena mam zawał''
-Musze już iść ...pa misiu-Dał mi buziaka w policzek podwrócił się i poszedł ''HELENA MAM ZAWAŁ'' szybkim krokiem poszłam kierowałam się w strone domu całą droge myśłąłam co się tam staneło XD
Wiktoria
Okazało się że po nas przyjedze tata Leona a Martynka musi iść sama,przez całą drogę rozmawiałam z tatą Leona bardzo miły człowiek...po kilku minutach byliśmy na miejscu,tata Leona szybo biegł po papiery na ważne spotanie
-Co chcemy na obiad?
-Nic bo nie jestem głodna
-Przestań w szkole nic,to co chcesz
-Nie wiem
-Może zamówimy pizze?
-Nom,jak chcesz-Leon zabrał mnie za rękę i wprowadził do domu
-Łooo ale ładny dom
-Twój ładnieszy-Powiedział uśmiechnięty Leon
-Nie
-Tak,jaką chcesz pizze
-Hawajską
-Okej-Leon chwycił za telefon wybrał numer pizzerni,i to kilku sekundach przestał już rozmawiać z pane
-Ciekawe co robi teraz Martyna,boje się o nią
-Dlaczego?Przeciesz jest mądra dziewczyną
-No ja nie wiem,ona się czasmi -Matko przeciesz nie miałam nikomu mówić..Ona mnie zabije
-Ona się czasami...CO ONA??!!!
-Leon..nie moge ci powiedzięć
-Powiedz boje się o nią
-Ona się czasmi tnę
-COOOO?!!
-Nom
-Trzeba jej pomóc
-Cały czas jej pomagam...ale ona jest nie przewidywalna-Ktoś zadzwonił,Leon poszedł otworzyć zapłacył zabrał pizze położył ja w jadalni,
-Wiktoria mogła byś wyciągnąć dwa telerze i dwie szklaznki?
-Tak tylko gdzie są?
-W górnej szafce-otwarłąm ją wyjełam potrzebne rzeczy i położyłam je na stole w jadalni,Leon podszedł do loduwki i wyjął z niej cocalowe,usiadł na wtrost mnie i zaczeliśmy jeść,ja zjadłam jedną a Leon aż trzy
-Odłożysz szklanki do zlewu?A ja odłożę tależę
-Okej
-Muszę iść do toalety
-Okej
-Za chwile wracam
-Okej-Usiadłam sobie na sofie i sprawdałąm fb,gdzie on jest nie ma go 15 min,podeszłam do drzwi,i uśłyszałam jak by ktoś żygał
-Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee-Usłyszałam z łazienki
-Leon,co jest?...Leon otwieraj jak nie to te jebane drzwi wyważe...1....2......3-Mocno udeżyłąm w drzwi aż się wyważyły,Leon'a ja klęczy przed toaletą
-Leon co ty tu robiłeś?.......
Wiem rozdział troche krótki ale dużo rzeczy się w nim działo....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz